Skróty klawiszowe:

Pokaż moduł: Skróty klawiszowe.

Strona wykorzystuje pliki cookies.
Dowiedz się więcej...

sp1@ogrodzieniec.pl

+48 32 67 320 58

ZSP

Ogrodzieniec

Nauka to potęgi klucz

Aktualności

93 rocznica śmierci patrona szkoły

93 rocznica śmierci patrona szkoły

Dnia 19 maja 1882, młody Stefan Żeromski zaczął systematycznie prowadzić „Dzienniki”, które obejmują okres lat dziesięciu. Rozpoczyna je krótki wstęp ”Kilka wspomnień z lat mego dzieciństwa”.

„Urodziłem się dnia 14 października 1864 roku we wsi Strawczynie z rodziców Wincentego i Józefy z Katerlów. Rodzice moi dzierżawili wówczas wieś Strawczyn o kilkanaście wiorst od Kielc oddaloną. Wieś tę dzierżawili rodzice do czasu powstania, tj. do roku 1863 – mówię do roku 1863, gdyż od tego czasu ojciec zaczął szukać innej dzierżawy z powodu znacznych strat majątkowych, poniesionych we wspomnianych wyżej latach. Po przemieszkaniu w Strawczynie około roku rodzice przenieśli się do wsi Wola Kopcowa także w bliskości Kielc położonej. Po przebyciu tutaj lat trzech, straciwszy więcej jeszcze na nieintratnym tym majątku, przeniesiono się do wsi Krajna – a stąd w końcu do obecnie jeszcze zamieszkiwanych przez ojca - Ciekot.

Co wspominać o latach mego dzieciństwa? Czyż nie byłem, jak wszystkie dzieci, krzykaczem naprzód małym, potem urwisem, dokuczającym wszystkim, którego znać w każdym miejscu – o nie… od czasu, jak przyszedłem do tego wieku, że oddano mnie do szkół, byłem zawsze samotnym i ponurym. Lubiłem zawsze i zawsze samotność. Sam się sobie dziwię, nieraz, jak mogłem tak wystarczyć sobie, jak mogłem obyć się zupełnie bez towarzystwa nie tylko rówieśników, ale nawet w ogóle ludzi.

Od dzieciństwa, od lat ośmiu wieku mojego zapamiętałem treść Córy Piastów, którą matka czytała. Dziś jeszcze jak na jawie widzę śp. Matkę moją czytającą, słyszę, zda mi się, głos jej drżący…

Oddano mię w końcu do gimnazjum do klasy wstępnej. Stałem na stancji u ciotki mej, p. Saskiej. Tam przeczytałem Jan Kazimierz i Kasper Karliński, dramat Syrokomli, treść których na zawsze mi także w pamięci została. Jak ja zawsze lubiłem czytać książki!... to ma jedyna zabawa od dzieciństwa. Dostałem promocje do klasy pierwszej. Tu uwiązałem: łacina i matematyka wzięły mię silnie za bary i zasadziły powtórnie na ławy klasy pierwszej. Drugi rok był szczęśliwszy: byłem trzecim uczniem w klasie – dostałem promocję do klasy drugiej, lecz tu znowu stanąłem. Po przezimowaniu w klasie drugiej i promocji do trzeciej przyjeżdżam na wakacje.

Och! Bolesne, bolesne wspomnienia pozostały na całe życie z tych dwu miesięcy: matka od czternastu lat słaba na piersi, zapadła już zupełnie – od sześciu miesięcy nie powstawała z łóżka – były to suchoty. Wakacje zbliżały się do końca i przyszedł dzień 15 sierpnia, dzień tak przeze mnie lubiany, dzień prawdziwie szczęśliwy zawsze dla mnie i dzień dziś dla mnie najsmutniejsze chowający w sobie wspomnienia… Matka umarła!...

A ja… ojciec, mój biedny, ukochany ojciec i dwie siostry zostaliśmy sami, sami nad mogiłą, nad mogiłą ukochanego naszego anioła… Młodszą siostrę wzięła do siebie ciotka, starsza wróciła do domu, a ja do gimnazjum. …

Przyjechałem do gimnazjum; profesorem języka polskiego naznaczony był wówczas p. Antoni Gustaw Bem. Od pierwszej lekcji jego, od przeczytania przez niego Maratonu Ujejskiego inna epoka, inna era zaczyna się w życiu moim. Odtąd to zacząłem rachować godziny między jedną a drugą godziną jego lekcji, odtąd ulubionym moim przedmiotem był mój ukochany język rodzinny. I przeszedł rok, dostałem promocję do klasy czwartej, przepędziłem wakacje z ukochanym tatkiem moim…

Znów do gimnazjum. Znów mój ukochany profesor na katedrze, znów czyta… ach! Czyta, czyta, porywa tym swoim głosem, za którym poszedłbym choć w piekło…

Będąc raz na Świętym Krzyżu, doznałem niezrównanego wzruszenia na widok odwiecznych murów starożytnej świątyni i rozburzonego klasztoru – uczucia te odtwarzam w wierszydełku pt. Na zwaliskach Św. Krzyża. Wierszyk ten pokazano p. Bemowi…

Przeszedłem do klasy piątej. Porzuciłem wszystko, opuściłem się zupełnie w naukach, gdym usłyszał płody nieśmiertelnych mistrzów naszych, deklamowane przez ukochanego mojego profesora. …

Dnia 12 czerwca.

Nigdy nie lubiłem matematyki. Od klasy wstępnej była ona przedmiotem najuciążliwszym dla mnie. Tym bardziej więc w tym roku, roku zajmowania się jedynie tylko mym ulubionym językiem, zapomniałem o matematyce zupełnie – i przyszła też kryska na Matyska… trzeba było w przeciągu całych wakacyj wyrzec się zupełnie swobody umysłu, bo przeszkodą temu była zawsze myśl o formułach geometrii, która jak hydra straszliwa wychylaly się spoza wszystkich zabaw wakacyj.

Dnia 26 lipca.

Byłem w Kielcach… W tymże dniu byłem w domu pana Bema. …Mówił mi dużo, dużo o stanowisku poety w dzisiejszych czasach…

„Słowacki i Mickiewicz już byli, mówił, trzeba więc albo im dorównać, a nawet przewyższyć ich, bo poeta powinien i musi być koniecznie pierwszym, bo drugim mu być nie wolno i drugim być – nie warto!”

Dnia 19 sierpnia.

Egzamin pomyślny z geometrii. Jestem uczniem klasy szóstej. …

Dnia 13 września.

Lekcja matematyki: mówię na pierwszego i dostaję trzy. Może Bóg da, że jakoś lepiej matematyka iść mi będzie! Wszystko to jest skutkiem mych porannych modlitw w kościele do Matki Najświętszej!...

23 września.

Nauka! Dziś, teraz dopiero rozumiem rzeczywiście, czym jest rzeczywiście nauka. Dotąd nie rozumiałem jej, a przynajmniej widziałem ją z innej strony.  Literatura i poezja kazały mi zapomnieć o wszystkich innych naukach!

24 września.

Grecki: mówiłem z gramatyki – dostałem 3+. Bóg zaczyna wynagradzać mą pracę. …

13 października.

Polski. Pan Bem, przesłuchawszy kilkunastu moich kolegów, zwraca się do mnie i mówi: „Panu mogę postawić stopień bez pytań” i stawia mi celujący.

Boże mój, Boże! Jakże ja muszę pracować, aby tej jego ufności położonej we mnie nie zawieść! Tak i do grobowej deski trzeba tak żyć i tak pracować, aby nie zawieść nadziei mego prototypu profesora. …

14 października.

Dziś skończyłem lat ośmnaście! Lat ośmnaście przeżyłem i cóż dobrego zrobiłem na świecie? Szyller w ośmnastym roku napisał Zbójców, a ja? Czy napisałem co, co by godnym było imienia utworu? Mój Boże, mam lat ośmnascie, jestem w wieku, gdy wszyscy go zazdroszczą, w złotym wieku, w pełni siły marzeń, jestem młodzieńcem i cóż mi zostanie ze spędzenia tych lat? Och! Oby tylko nie wspomnienie chwil na próżno zmarnowanych, oby tylko nie pozostała mi przeszłość smutna! …

24 października.

Dziś pan Naruszewicz, profesor języka rosyjskiego i gospodarz klasy VI, przeczytał nam stopnie na kwartał. Ja mam trzy dwójki: z geometrii, algebry i łaciny. Boże mój, Boże! Z matematyk obydwu miałem trójki, lecz nie zrobiłem ćwiczenia.

28 października.

… Oddano nam cenzury. Okropnie mam złe stopnie! Raz tylko w klasie II miałem tak złe stopnie. Religia 4, ruski 3, grecki 3, łacina 2, matematyka 2 (geom. i alg.), niemiecki 3, historia 4, polski 5. Ze sprawowania 5, z uwagi i pilności 3. Lekcji żadnej nie przepuściłem. Okropnie złe stopnie!

22 września 1883 (sobota).

Dano mi znać o godzinie trzy kwadranse na dwunastą, że ojciec umarł. Jadę. Gdym ja spał wczoraj o 12 – On konał. Nie konał, bo tercji nie trwało jego konanie … Sam więc jestem na świecie … Sam, bez Niego …”

Fragmenty „Dzienników” opracowała

Jadwiga Nawara

 

 

19

LIS

2018

862

razy

czytano

834/1426

sp.ogrodzieniec.pl

Wyszukaj na stronie

Twoja przeglądarka internetowa, bądź system operacyjny, nie wspierają lektora w polskiej wersji językowej.

Zdjęcie:

Uruchom

Wstrzymaj

Przewiń animację o jedno pole w lewo.

Przewiń animację o jedno pole w prawo.

Formularz kontaktowy

Pytanie do burmistrza

Zgłoś usterkę

Formularz zgłoszenia

Logo serwisu.

Ukryj moduł.